sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział VI

 Obudziły mnie ciepłe promienie słoneczne. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, gdzie jestem. W następnej chwili uświadomiłam sobie, że leżę sobie na kanapie, jak gdyby nigdy nic, wtulona w Zielonookiego... Przepraszam. Łukasza.
  Uważając, aby go nie obudzić, zabrałam z niego pospiesznie moje zdrętwiałe ramię i wyślizgnęłam się z jego objęcia. Ruszyłam na poszukiwania telefonu. Ostrożnie otworzyłam drzwi. Na korytarzu nie było nikogo. Zajrzałam do sypialni Stelli. Spała jak kamień. Weszłam do łazienki. Zobaczyłam mój telefon leżący na podłodze. Podniosłam go. Nikt nie dzwonił. Trochę zdziwił mnie brak zainteresowania ze strony mamy, ale... No cóż.
   Zeszłam do kuchni. Moment? Gdzie się wszyscy podziali? Czyżby porozchodzili się do domów? No tak... Zostało po nich tylko wielkie pobojowisko. Trudno- pomyślałam. Stella mogła uważać, kogo zaprasza. Ale gdzie jest Alex? Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, gdy weszłam do kuchni właśnie smażyła naleśniki.
   - Wiesz, że cię kocham!? - Krzyknęłam radośnie. Alex uśmiechnęła się. Bardzo lubiła być doceniana.
 - Trzeba posprzątać ten bajzel... - Westchnęła Alex, podrzucając zarumieniony naleśnik.
 - Wiem... - Westchnęłam. - Stella nie da rady... Jest wykończona.
 - Mogę zaprosić na śniadanie Łukasza..? - Spytałam, niby tak od niechcenia.
 - Mmm... Łukasza... - Uśmiechnęła się Alex porozumiewawczo i skinęła głową.
  Pobiegłam na górę i obudziłam go.
 - Wstawaj! Pobudka! - Krzyknęłam, pochylając się tuż nad nim. A on cmoknął mnie w czoło.
 - Alex usmażyła naleśniki... - Kokietowałam. Miałam bardzo dobry humor.
 - W takim razie zaraz przyjdę. Wpadnę tylko na chwilę do łazienki. Nie zemdlej w oczekiwaniu. - Zaśmiał się.
 - Nie zamierzam! - Krzyknęłam, rzucając w niego poduszką. Odrzucił. Zaczęliśmy okładać się poduszkami. Przegrywałam, więc wskoczyłam na łóżko. On pociągnął mnie za nogę, ja jego za ramię i upadł na mnie. Rozbawieni nawet nie zauważyliśmy, kiedy do pokoju weszła Alex.
 - No pięknie. - Skwitowała.
 - Ale my... - Zaczęłam.
 - Nie tłumacz się. - Powiedziała i pociągnęła mnie za rękę. Spojrzałam przepraszająco na Łukasza, który był nadal bardzo rozbawiony całą tą zaistniałą sytuacją i tylko mrugnął do mnie porozumiewawczo. W ducu chciało mi się skakać z radości.

5 komentarzy:

  1. Owowowoow ,czekam na następny rozdział *.*



    karoo-blog.blogpot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie piszesz -wciąga :D
    Bd czekac na następny rozdział :D
    http://loveit626.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe :) na pewno przeczytam kolejny rozdział.
    Zapraszam do mnie :)
    oryginalmistic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz ładny, wyrobiony styl pisania i w nim błędów nie dostrzegam. Histori nie skomentuje, bo nieścisłości żadnych nie widzę. Co najwyżej mogłabym ponarzekać na długość aktualek, ale nadrabiasz to częstotliwością aktualek.

    Mam nadzieje, że będziesz powiadamiać mnie o nowych aktualkach :)
    moje gg : 2391598
    kampai.blogujacy.pl <-- zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za miłe słowa. Postaram się odwdzięczyć. ;)

    OdpowiedzUsuń