czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział IV

 Wciąż kręciło mi się w głowie, musiałam usiąść. Przytknęłam dłoń do nosa i poczułam obrzydliwy, metaliczny zapach krwi, której tak nie znosiłam. Zrobiło mi się słabo.
  Jak przez mgłę widziałam Zielonookiego Bruneta, który z całej siły szarpnął Pijanego Chłopaka i wyprowadził z pokoju. Po dłuższej chwili wrócił do mnie z mokrym ręcznikiem. Ukląkł obok mnie i przyłożył  mi ów ręcznik do nosa. Zemdlałam. Chyba.
  Obudziłam się w ogrodzie na ławce, przy której klęczał Zielonooki Brunet. Przyglądał mi się z troską. Ból głowy zmalał i mogłam normalnie myśleć. Delikatnie podniosłam się i usiadłam. Chłopak wstał i usiadł obok.
- Jak się czujesz? - Spytał, a ja nie mogłam wydusić z siebie słowa. To tembr jego głosu tak na mnie działał. Dopiero dotarła do mnie jego uroda. On nie był przystojny. On był przecudny. Zielone oczy oprawione ciemnymi, gęstymi rzęsami; brązowe, lekko falujące włosy opadały mu delikatnie na kark. I to jego spojrzenie... Postanowiłam być twarda.
- Dobrze... - Jęknęłam odurzona zapachem jego wody toaletowej.
- Widzę, że źle na ciebie działam. Może się odsunę, bo znowu zemdlejesz? - Zaśmiał się ironicznie.
- Zarozumialec...- pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos. Zamiast tego wstałam i ruszyłam do drzwi tarasowych.
- Poczekaj! - Podbiegł do mnie i złapał za rękę. Serce zabiło mi mocniej.
- Czego chcesz? - Warknęłam dość niesympatycznie. Spojrzał pewny siebie i powiedział:
- Powinnaś chyba pójść do łazienki i się przejrzeć...
- Co, to ma być aluzja, że jestem brzydka? Dzięki! - Warknęłam znowu.
- Ślicznie się złościsz... - Powiedział chłopak i spojrzał mi w oczy. Zamarłam z  wrażenia. Jego piękna twarz z bliska... To dopiero był widok. Otrząsnęłam się i odwróciłam głowę.
- Chcę iść do łazienki... - Powiedziałam.
- Dobrze, chodź... - Objął mnie ramieniem i pociągnął w kierunku domu.
- Mogę iść sama! - Zaoponowałam gwałtownie.
- Chcesz znowu wpaść na Adriana? - Spytał i przycisnął mnie do siebie mocniej. Nie protestowałam. Podobało mi się to.
- Nie chcę... - Westchnęłam.
  Weszliśmy do domu i... zaniemówiłam. Wszędzie pełno było puszek i butelek. Niektórzy leżeli na podłodze, niektórzy na kanapie. Niektórzy wciąż dobrze się bawili. Z Zielonookim Brunetem przy boku ruszyłam na poszukiwania Alex i Stelli.
  Alex odnalazłam bez trudu. Drzemała w pokoju gościnnym. Ze Stellą było więcej kłopotów. Znalazłam ją pijaną, całującą się z jakimś równie pijanym chłopakiem. Bez namysłu szarpnęłam ją i pociągnęłam na górę, chcąc uniknąć niańczenia dziecka Stelli przed osiemnastką. Przez chwilę się szarpała, ale potem dała za wygraną. Nie kontaktowała, więc tylko zaprowadziłam ją do jej sypialni. Opadła na łóżko i po chwili zasnęła.
  Teraz pozostawało zająć się sobą. Tylko co z Zielonookim Brunetem u mego boku? Obejmuje mnie coraz mocniej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz