środa, 30 stycznia 2013

Rozdział X

 Chyba się zdrzemnęłam, bo obudził mnie dzwonek do drzwi. Poderwałam się z łóżka i szybko odszukałam moje baleriny. Wsunęłam je na stopy. Podbiegłam do lustra i przeczesałam włosy. Następnie szybko wybiegłam do przedpokoju. Mama, cała w nerwac właśnie otwierała drzwi.
  - Dzień dobry! - Usłyszałam męski głos i poczułam falę męskich perfum. Mark Clark stał w naszym przedpokoju i wręczał mamie kwiaty.
 - Dzień dobry! - Usłyszałam falę cienkich głosików i spojrzałam w dół. Dopiero wtedy zauważyłam trzy małe dziewczynki, wyglądające jak dwie, no, przepraszam. Jak trzy krople wody.
 - Cześć, Lena! - Rzucił w moją stronę Mark Clark, podając mi rękę i uśmiechając się. Speszona odwzajemniłam uśmiech.
- Jak tam przygotowania do roli? - Spytał.
- Mhm. Dobrze. Świetny scenariusz! - Odpowiedziałam. Tępa lizuska ze mnie. Nie ma co.
- Przedstawiam wam moje małe skarbilątka. - Powiedział, popychając dziewczynki w naszą stronę. Skarbilątka?
- To jest Nadia. - Powiedział, popychając lekko małą brązowooką i brązowowłosą mulatkę. Miała na sobie czerwoną sukienkę. Ania białą, a Diana żółtą. Wszystkie wyglądały bardzo słodko. Stały wlepione w nas swoimi wielkimi oczami. I pomyśleć, że ich matka zmarła... Aż serce się kraje.

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział IX

W końcu wszystko się jakoś ułożyło. Mama kupiła sobie śliczną fioletową sukienkę z tafty, nowe szpilki i biżuterię pod kolor sukienki. Fryzjerka rozjaśniła i ułożyła modnie jej włosy. Muszę przyznać, że wygląda wspaniale.
 Oczywiście ja również zapragnęłam wyglądać "uroczo" tego wieczoru. Gdy błądziłam z mamą długimi sklepowymi alejkami, rzuciła mi się w oczy śliczna jedwabna fiołkowa sukienka. Dokupiłam baleriny w podobnym odcieniu. Włosy umyłam i rozczesałam, nałożyłam jakąś odżywkę. Wpięłam w nie prawdziwe fiołki, które znalazłam w kwiaciarni, podczas gdy mama gorączkowo poszukiwała jakichś kwiatów, ażeby przystroić nimi salon. Wyglądałam całkiem przyzwoicie. W sumie, to zapragnęłam, żeby Łukasz zobaczył mnie w takim stanie.
 Pogodziłam się z faktem, że mama będzie miała randkę. Ech... Starałam się pomóc, jak mogłam. Biegałam po domu z odkurzaczem, mopem i różnymi chemikaliami, jednocześnie  rozstawiając wazony z kwiatami i świeczki zapachowe. Mama była strasznie niespokojna. Na kolację planowała owoce morza i masę różnych przystawek i sałatek. W pewnym momencie rozdzwonił się jej telefon. Ponieważ była zajęta, wyjęłam go z jej torebki i spojrzałam na ekran. Wyświetlił się napis: Mark Clark. Podbiegłam do mamy i wcisnęłam jej słuchawkę.
 - Halo? - Rzuciła. Starała się zachowywać wyluzowanie.
- Mhm... Oczywiście. No pewnie. Weź je ze sobą. Naprawdę. Nie, to nie będzie żaden problem. Przygotuję też coś dla nich. No pewnie. Do zobaczenia! - Wyrzuciła z siebie mama. Zaraz potem opadła na krzesło, ukrywając twarz w dłoniach.
- Mamuś, co jest? - Spytałam najtroskliwiej, jak potrafiłam.
- Mark ma dzieci... Umawialiśmy się, że zostawi je z nianią, ale niania nagle postanowiła odejść. Nie zostawi dzieci z byle kim. Powiedział, że bardzo zależy mu na spotkaniu, więc...- Westchnęła mama ciężko.
- Nie martw się. To żaden problem. Naprawdę. Zajmę się nimi w moim pokoju. A wy będziecie mogli sobie spokojnie popijać czerwone wino. - Odparłam. Nie mogłam przecież pozwolić, żeby cała praca mamy poszła na marne. No i moja.
- Naprawdę? - Spytała mama, wyraźnie wzruszona.
 - No pewnie! - Krzyknęłam. Ech... Zobaczymy, co to będzie...

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział VIII

 Weszłam do domu. Rzuciłam torbę w przedpokoju i weszłam do kuchni.
  Moja mama siedziała przy stole i pijąc kawę przeglądała jakiś magazyn.
 - Co tam masz? - Zajrzałam jej przez ramię, cmokając ją w policzek.
 - Skoro będziesz sławna, musimy śledzić trendy w modzie! - Rzuciła wesoło i pogłaskała mnie po policzku.
 - No pewnie, ciuchów nigdy za dużo! - Zaśmiałam się i podeszłam do lodówki.
 - Ooo. Spodziewamy się gości?  - Spytałam, zdziwiona na widok tak dużej ilości jedzenia.
 - Mhm. - Mruknęła mama tajemniczo.
 - Mamo... Byłaś u kosmetyczki... - Szepnęłam, zauważając jej nowy manicure.
 -Byłam. A za chwilę jadę do fryzjera... - Powiedziała mama, nie przestając wertować magazynu.
 - Mamo! O co chodzi!? - Spytałam zaciekawiona.
 - Jedziesz ze mną? - Usłyszałam w odpowiedzi pytanie.
 - Chyba nie. Chcę wziąć prysznic i się zdrzemnąć. - Westchnęłam, zmęczona nocą pełną wrażeń.
 - Szczerze mówiąc czekałam na ciebie, bo liczyłam, że pojedziemy razem do galerii i pomożesz mi wybrać jakąś sukienką na wieczór.
 Cooo? Manicure! Fryzjer! Sukienka! Randka..?
- Mamo! Tu masz randkę!? - Wrzasnęłam na cały dom.
 - Skarbie, troszkę ciszej. Nie musi o tym wiedzieć całe osiedle. - Odparła spokojnie moja rodzicielka.
 Opadłam na krzesło skonsternowana. Moja mama ma randkę. Nie do wiary! Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że moja mama jest atrakcyjną kobietą. Ale... Randka?
- Kto to jest? - Odważyłam  spytać, kiedy już ochłonęłam.
- Nie wiem, czy powinnaś to wiedzieć... - Powiedziała mama zawstydzona.
 - Mamo! No przecież go zobaczę, tak!? - Krzyknęłam poirytowana.
 - Właściwie to... Ech... No dobrze. To Mark Clark.
- Reżyser mojego serialu!? - Wrzasnęłam, podrywając się gwałtownie z krzesła. Mama wyglądała na speszoną.
- Jak i kiedy to się stało? - Spytałam, by sekundę później uzmysłowić sobie, że mieli właściwie wystarczająco dużo czasu, żeby się zapoznać i umówić.
 Mama milczała. W jej oczach pojawiły się łzy. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Myślałam, że to zaakceptujesz. Ale widocznie jestem za stara na miłość! - Krzyknęła mama rozpaczliwie, zrywając się od stołu i biegnąc do swojej sypialni. Pobiegłam za nią. Zrobiło mi się jej strasznie żal.
 - Mamuś. Nie miałam nic złego na myśli. Zdziwiłam się i tyle. Pojadę z tobą do galerii. - Powiedziałam pocieszająco.

I w ten oto sposób znalazłam się na kanapie przed przymierzalnią w jednym z butików. Niemiłosiernie zmęczona i znudzona. Pierwsze dziesięć sukienek oglądałam na mamie z zachwytem, ale potem...
 - Mamooo. Ta trzecia jest najlepsza. Weź ją i chodźmy stąd. - Jęknęłam w końcu. Mama wyjrzała z kabiny z groźną miną. Zamilkłam i ułożyłam się wygodniej na kanapie.
 Po chwili poczułam, że mój telefon wibruje. Spojrzałam na ekran:

                                                    Od: Nieznany.
                                                    Wiadomość: Tęsknię.
                                                     Ł.
Serce zabiło mi mocniej. Z dziesięć minut wgapiałam się w ekran telefonu, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos panikującej mamy:
 - Jestem umówiona do fryzjera za dziesięć minut, a wciąż nie mam sukienki! - Krzyczała.
- Ech... - jęknęłam. No po prostu ręce opadają!