niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział IX

W końcu wszystko się jakoś ułożyło. Mama kupiła sobie śliczną fioletową sukienkę z tafty, nowe szpilki i biżuterię pod kolor sukienki. Fryzjerka rozjaśniła i ułożyła modnie jej włosy. Muszę przyznać, że wygląda wspaniale.
 Oczywiście ja również zapragnęłam wyglądać "uroczo" tego wieczoru. Gdy błądziłam z mamą długimi sklepowymi alejkami, rzuciła mi się w oczy śliczna jedwabna fiołkowa sukienka. Dokupiłam baleriny w podobnym odcieniu. Włosy umyłam i rozczesałam, nałożyłam jakąś odżywkę. Wpięłam w nie prawdziwe fiołki, które znalazłam w kwiaciarni, podczas gdy mama gorączkowo poszukiwała jakichś kwiatów, ażeby przystroić nimi salon. Wyglądałam całkiem przyzwoicie. W sumie, to zapragnęłam, żeby Łukasz zobaczył mnie w takim stanie.
 Pogodziłam się z faktem, że mama będzie miała randkę. Ech... Starałam się pomóc, jak mogłam. Biegałam po domu z odkurzaczem, mopem i różnymi chemikaliami, jednocześnie  rozstawiając wazony z kwiatami i świeczki zapachowe. Mama była strasznie niespokojna. Na kolację planowała owoce morza i masę różnych przystawek i sałatek. W pewnym momencie rozdzwonił się jej telefon. Ponieważ była zajęta, wyjęłam go z jej torebki i spojrzałam na ekran. Wyświetlił się napis: Mark Clark. Podbiegłam do mamy i wcisnęłam jej słuchawkę.
 - Halo? - Rzuciła. Starała się zachowywać wyluzowanie.
- Mhm... Oczywiście. No pewnie. Weź je ze sobą. Naprawdę. Nie, to nie będzie żaden problem. Przygotuję też coś dla nich. No pewnie. Do zobaczenia! - Wyrzuciła z siebie mama. Zaraz potem opadła na krzesło, ukrywając twarz w dłoniach.
- Mamuś, co jest? - Spytałam najtroskliwiej, jak potrafiłam.
- Mark ma dzieci... Umawialiśmy się, że zostawi je z nianią, ale niania nagle postanowiła odejść. Nie zostawi dzieci z byle kim. Powiedział, że bardzo zależy mu na spotkaniu, więc...- Westchnęła mama ciężko.
- Nie martw się. To żaden problem. Naprawdę. Zajmę się nimi w moim pokoju. A wy będziecie mogli sobie spokojnie popijać czerwone wino. - Odparłam. Nie mogłam przecież pozwolić, żeby cała praca mamy poszła na marne. No i moja.
- Naprawdę? - Spytała mama, wyraźnie wzruszona.
 - No pewnie! - Krzyknęłam. Ech... Zobaczymy, co to będzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz